sobota, 19 października 2019

Rozdział XIV ~ "Jeśli jedyni bliscy mogą cię zranić"

-Moje włosy jeszcze nigdy nie były tak miękkie a przy tym gęste! Nowa seria Madame Beadupart zachwyci nie tylko Ciebie. To doskonały prezent dla całej rodzinny a przy tym inwestycja w zdrowy i młodszy wygląd, ponieważ w nowej serii Present Paverelt znajdują się olejki z Vitaluvenis, które zatrzymują starzenie się skóry! Kup dziś i ciesz się młodym i zdrowym wyglądem!

Liv stanęła na środku placu przed hotelem. Wybiegła jak tylko Pharadai powiedział, że widział jej siostrę. Jak na komendę jej reklama leciała gdzie tylko się dało. Na cyfrowych projekcjach na ścianach budynków czy na przelatujących co chwila dronach reklamowych (na jeden prawie wpadła po drodze, widocznie źle skręcił). Jakby ktoś chciał zagrać jej na nosie, pokazać, że mogła już ją dawno znaleźć, a przede wszystkim - że miał rację. Ogarnęła ją panika i paraliż. Uśmiechnięta, cała i zdrowa Anita reklamowała jakieś kosmetyki, podczas gdy ona i Evely starały się ją odnaleźć, z bólem układały sobie samotnie życie i żywiły nadzieję, że kiedyś do nich odpisze. Wyglądała przepięknie, wręcz idealnie. Zęby miała równe i białe, wyraźne schudła co podkreśliło jej atrakcyjność a jej włosy faktycznie wyglądały olśniewająco.

Łzy napłynęły jej do oczu. Evely była w śpiączce, wszyscy nie wiedzieli co począć o ona... po prostu żyła swoim życiem. Po tym jak zabiła tak wielu i to z uśmiechem. Dobrze się bawiąc i śmiejąc na Igrzyskach, nie przejmując się losem swojego sojuszu, którego na treningach tak lubiła. Po tym gdy robiła konkursy z Poppy kto więcej zabił trybutów. W publicznej telewizji. Nie mogło tak być. To musiało być kłamstwo. Anita nigdy by tak nie postąpiła. To tylko reklama.

Z jej rozmyślań nikt jej nie wyrwał. Owszem, próbowali ale gdy tylko zaczęli coś do niej mówić, skuliła się na ziemi i zaczęła płakać. Ze złości, smutku, rozpaczy. A przede wszystkim z goryczy i żalu. Choć widziała, jak Anita zachowywała się w Kapitolu, wmówiła sobie, że to przez Igrzyska. Mimo że Anita sama temu zaprzeczyła w rozmowie z nią. Liv chciała po prostu wierzyć, że jej starsza siostra była i pozostała dobrą osobą. Jednak dobre osoby powinny mieć sumienie a sumienie nie pozwoliłoby zapomnieć o tak okrutnych rzeczach jakich dopuściła się w życiu jej siostra.

Tego wieczoru Liv nie odezwała się już do nikogo. Zamknęła się w swoim pokoju i wyła. To nie był płacz lecz wycie z bólu. Uspokoiła się prawie po godzinie. Mimo to nie wyszła już do nich, trochę ze wstydu mając świadomość, że wszyscy ją słyszeli. I tak było. Przejęta Pattern także popłakała się, nie mogąc słyszeć jak jej siostra cierpi ani nie mogąc pomóc, gdy próbowali porozmawiać z Liv. Na szczęście miała swoich braci a także Pharadaia, którzy skutecznie ją wsparli, podczas gdy Liv wolała umartwiać się w samotności. Chcieli jej pomóc, ale w takiej sytuacji nie byli pewni czy rozmawialiby z nią czy z maszyną. A oprócz tego siostra Evely dała im jasno do zrozumienia by dali jej spokój. Rozmawiali więc sami ze sobą w salonie aż do wieczora, zaparzając sobie po kawie czy cappuchino, próbując zrozumieć co się działo. Paul skutecznie znalazł co nieco informacji w sieci, lecz informacje były bardzo lakonicznie, wyświetlając im informację: Treści skrócone dla mieszkańców Panem. W celu dostępu do całości materiału skontaktuj się z Urzędem Wirtualnej Informacji, dział Dane dla Nowych Użytkowników (uchwalone 2/8/8/490 p.19). Było jednak pewne, że Anita miała się dobrze i prowadziła dobre życie, choć nie nie znaleźli nic, co sugerowałoby czym się zajmuje (oprócz reklam).


* *

Kolejne dni mijały im w dość chłodnej atmosferze. Liv całkowicie załamała się, już nawet nie próbowała udawać, że ma choćby krztynę nadziei i entuzjazmu w sobie. Witała się cicho z nimi, jadła posiłki, ale zamknęła się w sobie, odrzucając każdego kto chciał jej poprawić nastrój. W ciszy zaakceptowali także wspólne wypady z Ralkovem do szpitala. Patrzył wtedy na wszystkich z niewymownym uśmiechem, oblizując swoje złote siekacze. Kilka razy zdarzyło mu się nawet dotknąć policzka Liv i z błogim wyrazem powspominać ich pierwsze spotkanie gdy ją pociął ale Liv była zamknięta w sobie, ze smutkiem wyglądając za okno. Co kilka dni znów widzieli reklamy z Anitą, przeróżnej tematyki, od kosmetyków, po akcesoria kempingowe, ubrania, perfumy. Wyglądało to tak jakby Anita dała im swoją odpowiedź, co myśli o ich przyjeździe. Liv coraz częściej przyłapywała się na tym, że zamiast smutku i rozpaczy zaczynała odczuwać złość i gniew na własną siostrę. Zamierzała ją przywitać całkowicie inaczej.

* * *

Stan Evely nie należał do najlepszych. Choć przez pierwsze kilka dni jej stan był stabilny okazało się, że to tylko wygodne kłamstwo oddziałowych lekarzy, bowiem w obawie o rozszerzenie się plotek o nadchodzącej epidemii nie byli z nimi całkowicie szczerzy. Dopiero po kilku dniach, gdy był obecny z nimi przybyły tego samego dnia Pharadai, rozwijano wszelkie wątpliwości na temat stanu Evely.

-Moja siostra umiera?- powtórzyła ze złością Liv, gdy tym razem lekarze przyjęli ich wszystkich w gabinecie. Od kilku dni źle spała. Miała podkrążone włosy a jej strój dość jednoznacznie wskazywał, że przestała o siebie dbać.
Pattern zaczęła cicho szlochać pod nosem. Liv coraz częściej pozwalała sobie na złośliwe zachowanie i uszczypliwości. Zaczęli jej nie rozpoznawać a także obawiać się o nią i jejsamej. Lear przysiadł się do drobnej Pattern. Wyglądał na bardzo zmartwionego. Paul stał nieruchomo z szeroko otwartą buzią. Spojrzał zaniepokojony na Pharadaia ale ten także nie wiedział co począć. Za długo przyzwyczaili się do dziwnych zachowań Liv, by zareagować. By jej pomóc. Zresztą, dawniej od tego mieli kogoś innego. Stylista zmarszczył brwi w zamyśleniu. Liv nie zwróciła uwagi na ich zachowanie. Bądź też znakomicie to ignorowała.
-W najbardziej ogólnym znaczeniu, tak, można tak to ująć.- potwierdził cicho starszy z lekarzy.
-Chcielibyśmy jednak przeprowadzić z państwem kolejny wywiad, oczywiście jeśli to nie problem.
Pharadai przerzucił szybko wzrok po pozostałych. Coś go frasowało w zachowaniu medyków, choć nie dawał po sobie tego poznać.
-Rozumiem. Proszę pytać.- westchnęła ostentacyjnie Liv. Była pewna że i dziś donikąd ich to zaprowadzi.
-Czy pan Lorenzti ma być obecny przy tej rozmowie?
Choć było to zwykłe kontrolne pytanie, trochę obudziło Liv z amoku. Spojrzała na Latynosa zdziwionym wzrokiem, jakby dopiero teraz zauważyła jego obecność. Złapała się za czoło, po czym łagodniejszym tonem głosu przytaknęła.

Lekarze przeczesali swoje notatki po czym zaczęli ponowny wywiad:
-Kiedy zaczęły się pierwsze objawy?
-Tego samego dnia gdy ją tu przyjęto.- odpowiedziała Pattern, która tego dnia była najdłużej z Evely.
-Jakie to były objawy?
-Była lekko zamroczona, wydaje mi się też, że niewyspana. Kaszlała i chyba to był krwawy kaszel ale głowy nie dam...- cały czas mówiła do podłogi, wstydząc się napotkać pełen żalu wzrok Liv. I powinna, ponieważ za każdym razem gdy Liv słyszała jej raport z tamtego dnia przerażała się, jak niewiele poświęciła uwagi swojej młodszej siostrze. Podobnie jak postąpiła dawno temu z Anitą. A przecież wszystko miało się zmienić.
-Czy Evely była z panienką przez cały ten okres?
I tu zaczęło robić się niezręcznie, ponieważ Pattern nie od razu się odezwała, bardzo widocznie wahając się. Jednak o czymś zapomniała.
- Gdy teraz tak o tym myślę...- zagryzła nerwowo wargę.- Był taki moment...
-Proszę być precyzyjnym.- upomniał ją lekarz. Speszyło ją to trochę.
-Tak, wiem... No więc był taki moment, że mi zniknęła z oczu...- i wtedy podniosła wzrok i skierowała go na Liv.- Wybacz mi, Livciu, aż do teraz byłam pewna że to nic...
Liv ścisnęła dłonie na łokciach ale milczała i lekko uśmiechnęła się do Pattern starając się dodać jej otuchy.
-Pattern, do rzeczy.- chrząknął zmieszany Paul.
Wyprostowała się i dokończyła głośniejszym głosem.
-No więc na kilka minut mi zniknęła a gdy znów się pojawiła miała maskę na twarzy.
-I tyle?- prychnęła Liv, nie wytrzymując.
-Nie, nie... Chodzi o to, że wydaje mi się, że nie kupiła ją bo kasłała. Jakoś od rana jej nie przeszkadzało to...
-Tak, ale kaszel mógł się pogorszyć w ciągu dnia. Wtedy maska nie jest tak protekcjonalna jak to pani ujmuje.
-Nie mówiłam, że była protekcjonalna...- denerwuje się Pattern na własną parafrazę.
-No to powiedz w końcu o co ci chodzi!- Liv podniosła głos. Siostra Paula nie od razu jej odpowiada. Nieruchoma obserwuje Liv przez kilka chwil a do jej oczy napływają łzy. Ale to nie poruszyło Liv. Westchnęła głośno pod nosem i wywróciła oczami. I nagle wszystko się zmieniło gdy głos zabiera milczący do tej pory Pharadai:
-Jak długo zamierzacie państwo ukrywać rozszczepienie jaźni?

Nastała niepokojąca chwila ciszy. Liv przeskakiwała wszystkich wzrokiem po kolei, głównie skupiając się na lekarzach. A ci wyglądali na całkowicie zaskoczonych. Mieli otwarte szeroko oczy i usta w zdziwieniu i strachem obserwującymi Kapitolczyka. W końcu starszy z nich chrząknął głośno i, ku osłupieniu wszystkich, wyprosił ich, zostając sami z Pharadaiem. Próbowali się z nimi kłócić ale było to bezskuteczne gdy kartą przetargową była ich siostra. Dlatego posłusznie i w milczeniu czekali na stylistę w poczekalni.

*  *  *

Gdy Pharadai wrócił do nich minęły prawie dwie godziny. Znużeni przysypiali w poczekalni a pomagały im w tym grające cicho telewizory, których nikt nie chciał obejrzeć. Dopiero gdy ONA mignęła tam szybko Liv na chwilę wyprostowała się. Jednak odbiorniki była ustawione zbyt cicho by mogła zrozumieć o co w tym chodzi. Widziała jedynie jakąś reklamę, ale nie wiedziała o co w niej mogło chodzić. Poza tym z tych nerwów każdy jej przypominał Anitę.

* * *

Pharadai obiecał im wszystko wyjaśnić wieczorem. Lakonicznie poprosił by opuścili jak najszybciej szpital, po czym wyszedł gdzieś, obiecując że później do nich wpadnie. W tym samym czasie, gdy mieli szukać transportu do hotelu, zjawił się Ralkov, tym razem z trzema Flisami. Bardzo teatralnie powzdychał na nich, mówiąc jak tęsknił za nimi i czemu go nigdy nie zapraszają do siebie. Rzucił też bardzo uszczypliwy żart dotyczący stanu Evely, po czym zaprosił ich do swojej limuzyny. W ekskluzywnej i niezręcznej atmosferze wręczył Liv i Learowi po elegancko zdobionej kopercie.
-Nie chcę tego.- odmówiła Liv, odwracając się w stronę okna. Nic jednak przez nie nie zobaczyła, ponieważ było całe zaciemnione. -Nie chcę waszych brudnych pieniędzy.- dodała po chwili.
Pantaenius prychnął oburzony.
-Moja miła, chyba zauważyłaś, że już nie marnujemy surowców na takie pierdoły?- uśmiechnął się ukazując im złoty kieł w szczęce.
To była prawda. Liv zapomniała, że zniesiono tu monetarną walutę.
-Co więc jest w kopertach?- wtrącił się Lear.
-Zaproszenia.
Zamyślona do tej pory Pattern zaczęła im się przysłuchiwać. Spojrzała odruchowo na Paula ale ten siedział nieruchomo i licho tylko wiedziało co chodziło mu po głowie.

-Flich chce wreszcie sam z nami porozmawiać? Czyżbyś mu zaszedł za skórę?- zaciekawiła się Liv. Ralkov puścił tę uwagę mimo uszu, i teatralnie obrócił oczami. Przeczesał swoje lekko przepocone, tym razem rozpuszczone, długie włosy. Zadowolony z ciekawości dwójki obserwował delikatne blizny na policzku Liv a także gojącą się wciąż ranę Leara na nosie. Lear wyczuł to i momentalnie zakrył twarz dłonią.

Cisza panowała w pojeździe aż do końca trasy. Jakoś nikt nie zamierzał wplątywać się w ogień krzyżowy z Ralkovem. Zdążyli się już przyzwyczaić, że nie wygrają z nim i nie wyciągną od niego więcej informacji niż sam tego będzie chciał. Jak zwykle byli zmęczeni jego obecnością i mieli go dość, nawet gdy milczał. Było to spowodowane głównie tym, że z jego szerokim, lecz szalonym, uśmiechem patrzył na każdego przez dłuższe chwile lustrując go z góry do dołu a jego wzrok niemal głosił na głos "ach, gdybym mógł pociąć i ciebie". Dopiero gdy samochód zatrzymał się przed hotelem i wszyscy zaczęli wychodzić Ralkov złapał energicznie Liv za nadgarstek i pociągnął ją lekko do siebie:
-Jestem pewien, że nie chciałabyś zawieść Anity.- powiedział wyciągając do nich rękę z kopertami. Na dźwięk imienia swojej starszej siostry znieruchomiała przerażona. Zażądała wyjaśnień jednak Pantaenius zaprosił ją do lektury. Pomknął coś żeby znalazła coś eleganckiego, po czym wycofał się do wnętrza samochodu. Odjechał zostawiając ich w równej niewiedzy co Pharadai.

* * *

Liv jako ostatnia wróciła do apartamentu. Ciągnęła się za pozostałymi powoli, bardzo ostrożnie otwierając kopertę od pachołka Flicha. Była to lekka płytka nośnikowa która przy pierwszym kontakcie wyświetlała niewielki ekranik z treścią wiadomości. Na twarz Liv dmuchnęły cyfrowe fajerwerki i balony.
Lear otworzył ją dopiero w mieszkaniu. Jego rodzeństwo zebrało się koło niego czekając aż dowiedzą się co też ukrył tam Ralkov.
-T-t-to zaproszenie...- Liv weszła do mieszkania lekko roztrzęsiona. Przy blacie w kuchni zobaczyła że pozostali zdążyli przeczytać wiadomość.
-Wszystko w porządku, Liv?- zaniepokoiła się Pattern. Liv złapała się za głowę i chodziła w kółko po salonie.- Liv?
-To zaproszenie!- krzyknęła nagle jakby dopiero co otworzyła papeterię. Sam westchnął i podszedł do byłej trybutki. Wyciągnął do niej dłoń i położył na jej ramieniu.- Paul, moja siostra organizuje bal.- powiedziała łagodnym tonem jednak wcale nie była ani spokojna ani szczęśliwa. Patrzył na nią w zamyśleniu nie wiedząc co powiedzieć, zresztą tak jak i Pattern. Jeszcze kilka chwil temu Lear zareagował na to podobnie.

-Ralkov chce nas wcisnąć w jakąś imprezę...- odezwał się nagle Lear. Liv otrząsnęła się na chwilę i podeszła do niego.- Nie przejmuj się tym, nie wierzę mu. Tam na pewno jej nie będzie.
Liv spięła brwi zdenerwowana.
-Dlaczego tak sądzisz?
Prychnął, jakby to było oczywiste.
-Tu jest napisane "doroczny bal charytatywny". Chyba już się dowiedziałaś jaka naprawdę była Anita? To kompletne bzdury, że zorganizowałaby coś takiego i to regularnie.
Liv opuściła przygnębiony wzrok. Sama też miała wrażenie, że to jakaś intryga Ralkova, jednak mimo to pragnęła choć przez chwilę uwierzyć, że są tak blisko niej.

Niedługo po tym zaczęło się ściemniać a do wieczora zdążyli zjeść kolację, przedyskutować to co do tej pory się wydarzyło a także przypadkowo wyszukać gdzie się da tajemniczych słów Pharadaia, kompletnie nic im nie mówiących. Jednak w życiu tak bywa, że nie wszystko się w nim układa. Kolacja była przypalona (tosty z bekonem), pokłócili się czy wpaść w oczywistą pułapkę dziwacznego pracownik Flicha a na temat rozszczepienia jaźni znaleźli więcej niż się spodziewali, ale nijak pasowało to w jakimkolwiek stopniu do stanu Evely.

* * *

W końcu każdy zajął się sobą, marząc tylko o tym by odpocząć w spokoju od wszystkiego a nawet wrócić do Panem. Liv z Pattern dalej uparcie szukały czegoś na temat owej jaźni, z marnymi skutkami. Nie chciały jednak się poddawać, zwłaszcza, że ton stylisty był wtedy bardzo poważny a miny lekarzy sugerowały, że wiedzą o czym mówił. Miały też za złe że Paul i Lear szybko się zniechęcili. Wyszli rozmawiać na balkon i siedzieli tam całkiem długo. I właśnie wtedy zjawił się w końcu Pharadai.

Szybko zebrali się w salonie, lecz zanim zdążył im cokolwiek wyjaśnić zauważył papiery na stole. Ze zdumieniem wysłuchiwał jak podwładny Flicha wręczył im tajemnicze zaproszenia na imprezę organizowaną rzekomo przez Anitę.
-Tu nie ma jej danych.- zauważył stylista. To była prawda. Oprócz słów Ralkova, mówiących, że jest to papeteria od ich siostry, nie było tam o niej żadnej wzmianki.
Liv chrząknęła cicho i odwróciła wzrok ku ścianie. Tak łatwo uwierzyła temu imbecylowi z bazaru, że to od jej siostry. A może chciała w to uwierzyć.
-Mniejsza z tym...- zaczął nagle Pharadai.- Jeszcze kilka dni do balu. Powinniście raczej dowiedzieć się w końcu co się dzieje z Evely. - zaprosił ich by usiedli. Szykowała się trudna rozmowa.

Usadowili się obok siebie, oprócz Pharadaia, który z nerwów przechodził sobie wokół okna niespokojny, wyglądając przez nie tak, jakby czegoś się spodziewał. W końcu podszedł do kanapy, na której siedzieli i wyjaśnił wszystko spokojnym tonem głosu.

-Po pierwsze Evely nie została zaszczepiona...
-Czekaj, co...- zaczęli mu po kolei przerywać, jednak spokojnie kontynuował.
-Niewielu o tym wie, ale da się to sprawdzić w Centralnej Bazie Danych Medycznych. I tam właśnie po wizycie w szpitalu się udałem. Mój tytuł z Panem w końcu mi się przydał- lekko uśmiechnął się, choć bał się, że nie będzie to w dobrym tonie. Spojrzał na Liv, której mina błądziła pomiędzy zmieszaniem a podziękowaniem.- Nie została zaszczepiona, ale nie znaczy to, że przez to się zaraziła.

-Okej, robi się ciekawie- wtrącił oburzonym głosem Paul.
-A ja chyba wiem, do czego to zmierza...- powiedział cicho Lear. Pharadai westchnął.
-Pattern też już powinna się domyślać.- spojrzał na siostrę Sama.- Nie wiem czy dobrowolnie, ale Evely...- i tu zaciął się, nie wiedząc jak dobrać słowa. Zaskoczyło to ich, ponieważ do tej pory był raczej spokojny i pewny siebie.
Liv wstała i podeszła do niego z uśmiechem na twarzy. Nie był on jednak zbyt sympatyczny, ponieważ zmusiła się do niego by dodać mu otuchy. Poznał to, kojrząc już tę minę z rana, gdy Liv starała się zachęcić Pattern do mówienia. Jakby instynktownie odsunął się od niej, obawiając się, że skrzyczy dziś także i jego.
-Liv, twoja siostra...- znów się powstrzymał. Rzucił na nią lekko okiem. Przygryzała wargi, powstrzymując się od skrzyczenia go. Pozostali także wyczuwali jej napięcie.
-Pharadai, zniesiemy już wszystko.- odezwała się nagle dość głośno Pattern.- Zawiniłam, pozwól mi dowiedzieć się co jej się stało.- Liv otworzyła buzię ze zdziwienia jednak nic nie powiedziała. Gdy Pattern spojrzała na nią na chwilę zobaczyła delikatny uśmiech.

Pharadai skinął głową, wziął głęboki oddech i wyznał im w końcu całą prawdę.
-Evely musiała zażyć tutejsze narkotyki. Nie są to- powstrzymał ich od przerwania mu- używki jakie znacie. Słyszałem o nich w trakcie studiów. Jeden z nich, najpopularniejszy, pasuje pod objawy twojej siostry. Nazywa się rozszczepieniem jaźni. Dzięki niemu można ingerować w pamięć. Permanentnie.