Paul nie wrócił na kolację, lecz mimo to wszyscy spędzili miło czas ze sobą. Pattern jeszcze do południa odczuwała skutki swojego obżarstwa dzień wcześniej. Sowicie i sumiennie spróbowała wszystkiego czego zamówili a dodatkowo wypiła o kilka napojów za dużo z których część była na bazie alkoholu. Dlatego z całej czwórki to ona wstała najpóźniej. A najwcześniej wstała Evely, która w piżamie weszła do kuchni szukając czegoś do picia. Mozolnie zrobiła sobie kawę wchodząc w rozmowę z ekspresem do kawy, który zwrócił jej uwagę, że brakuje im nadal jednego lokatora a także jak beznadziejnie wygląda. Zmartwiło ją zarówno to, że nawet maszyna zauważyła, że źle się dziś czuje ale bardziej nieobecność Paula. Owszem, mieli mapy, translatory i własne środki ale rozdzielenie się w obcym kraju zawsze będzie lekkomyślnie, bez względu na okoliczności. A zwłaszcza sposób w jaki on to zrobił. Stanęła przy oknie i oglądała zamyślona panoramę miasta. Martwiła się, że tak długo trzymają do siebie nawzajem urazę, nie mogąc się pogodzić.
Z rozmyślania wybudził ją łagodny głos Leara, który także wstał wcześniej. Był już przebrany co widocznie zawstydziło ją. Objęła się za gołe ramiona chcąc wrócić do siebie gdy nagle usłyszeli pukanie do drzwi. Nim Lear zdążył je coś powiedzieć Evely podbiegła do drzwi. Zamierzała porządnie skrzyczeć Paula, za włóczenie się po nocach jednak ku jej zdziwieniu to nie ona stał w korytarzu, tylko policjanci.
Evely nieudolnie kazała im poczekać, próbując pokazać, że nie są stąd i nie mogą ich zrozumieć. Zamknęła drzwi i szybko wróciła do pokoju po swoją Synlarcę. Lear zrobił to samo a oprócz tego obudził Liv. W tle było słychać ponowne pukanie.
* * *
Gdy Liv przyszła do salonu Evely rozmawiała w kuchni z policjantami. Nadal była w piżamie. Lear stał obok ale nie wyglądał jakby rozumiał co się dzieje. Liv przetarła oczy i kazała się przebrać swojej siostrze. Po drodze najmłodsza Sotoke zabrała Leara by pomóc mu poprawnie założyć translator.
Liv stanęła na przeciw dwójce policjantów w średnim wieku. Jeden z nich miał krótkie, ciemne włosy. Drugi był niższy i pulchniejszy a na twarzy miał gęste wąsy.
-Livender Sotoke?- spytali nim zdążyła się przedstawić.
-Tak.
-Jesteś córką Nytha Dreinsona?
Zmrużyła smutna oczy.
-Tak.- odpowiedziała ciszej.- Evely także nią jest.
-Rozumiem.- odparł wyższy policjant notując coś na wirtualnym ekranie.
-Proszę się nie niepokoić, chcieliśmy się tylko upewnić, czy to przypadek... Wie pani, córka prezydenta Panem na nieoficjalnej wizycie...
-I niech dalej taka zostanie.- poprosiła półszeptem Liv opierając się ręką o czoło. Nie wyspała się za dobrze i nie miała siły na takie rozmowy. Nawet nie miała energii by martwić się wizytą mundurowych czy nocną absencją Paula. -Panowie w jakiej sprawie?
-Chcą porozmawiać o Paulu, Liv.- odezwał się ekspres, przerażając jedynie Liv.
* * *
-Nic nie zrozumiałeś w kuchni, co?- spytała Evely Leara, gdy wyszli z kuchni, pozostawiając Liv z policjantami. Musieli szeptać by nie obudzić śpiącej w pokoju razem z Evely Pattern. Młodsza siostra Leara zdecydowanie powinna jeszcze trochę odpocząć.
-Nie, chyba źle założyłem ten tłumacz...
-Tak właśnie myślałam. Pokaż mi...- podeszła do niego i sięgnęła za jego ucho. Odwrócił wzrok jednak po chwili spojrzał na nią co speszyło ją. Zabrała szybko ręce a urządzenie upadło na ziemię.-Ojej, sorki.- schyliła się po nie. Wstając z powrotem poczuła chłód i przypomniała sobie, że nadal jest w piżamie. Zaczerwieniła się cała na twarzy i wygoniła go z pokoju.
Gdy przebrana weszła do salonu byli tam tylko Liv z Learem, którzy rozmawiali spokojnie, opierając się ramię w ramię na blacie kuchennym. Choć poczuła lekką zazdrość Evely ucieszyła się na ten widok. W końcu powoli wszystko wracało do normy.
-Hej, i co chcieli? Coś ważnego?- podeszła do nich. Dopiero z bliska zauważyła, że nie ucinali sobie przyjacielskiej pogawędki a byli blisko by jak najciszej to omówić.
Liv wyprostowała się. Wzięła głęboki oddech by jej spokojnie odpowiedzieć, jednak Lear ją wyręczył:
-Musimy odebrać Paula z komisariatu. Podobno nieźle wczoraj nabroił.
Evely otworzyła zdziwiona buzię próbując sobie wyobrazić pijanego Sama na mieście lecz nim zdążyła o cokolwiek spytać uprzedziła ją jej siostra:
-Evely, czemu do cholery ekspres do kawy zna nasze imiona?
* * *
Przed południem wyszli gotowi odebrać Paula. Kaucja nie była za wielka dlatego Liv postanowiła w całości ją spłacić, co nie obeszło się komentarzom Pattern i Leara, które zignorowała. W holu było całkiem dużo ludzi lecz na ich szczęście żadnych reporterów, co ucieszyło ich. Jeszcze długo po 4 Ćwierćwieczu nękali ich Kapitolscy dziennikarze z prośbami i ofertami wywiadów, na czele z pracownikami Leather Markelt*.
W ciągu dnia ulice nie były tak wspaniale oświetlone jak w nocy ale i tak mogli zauważyć przepaść kulturową między ich krajem a Nowym Kontynentem. Kilka metrów nad nimi ciągnęły się nadziemne linie metra, ulice a także autostrady, które dawały o sobie znać tylko wizualnie bowiem otoczone były ledwie widocznym polem wyciszającym. Z kolei na ziemi ruch był zdecydowanie wolniejszy jednak bardziej tłoczny. Niemal każdy budynek miał kondygnacje powyżej 5. piętra a na chodnikach tłok potęgowali uliczni sprzedawcy. Dzięki wirtualnej mapie całkiem łatwo odnaleźli drogę do komisariatu. Przed wysokim, ciemnoczerwonym budynkiem rozdzielili się, ponieważ kilkanaście metrów dalej na przeciw komisariatu rozciągał się wielopiętrowy, ruchomy bazar, który wręcz wciągnął Pattern i Evely do siebie. Dziewczyny oznaczyły swoje Synlarci na mapie i zniknęły w tłumie, obiecując szybki powrót.
Lear podszedł do Liv, żegnające wzrokiem swoje siostry:
-Może pójdziesz z nimi? - zaproponował.- Sam mogę to załatwić...
Westchnęła.
-Dziękuję, ale muszę w końcu wziąć odpowiedzialność za swoje zachowanie.- odwróciła się do niego. Lear uśmiechnął się, ciesząc się z jej decyzji. Najwyższy czas by wszyscy się pogodzili.
-Poradzisz sobie, Liv.
Po chwili uruchomił ponownie mapę miasta szukając lokalizacji dziewczyn. Ku żadnemu zaskoczeniu zdążyły zajść całkiem daleko.
-Zaczynam żałować, że nie założyłam Evely limitu pieniędzy. Mam nadzieję, że Pattern ją przypilnuje.
-Tak...- chrząknął zmieszany.- Pokładasz za duże nadzieje w mojej siostrze.
Pożegnał się z nią i ruszył ku rynkowi. Nie zdążył nawet dojść do pierwszego straganu gdy zadzwoniła do niego Liv. Odwrócił się do niej z daleka i przyłożył mikrofon i słuchawki do siebie.
-Lear, co mam mu powiedzieć?
Zmarszczył brwi. Chociaż chciała być dorosła nie potrafiła radzić sobie sama nawet w takich sytuacjach. To miała być tylko rozmowa.
-Jeśli go nie kochasz, chyba czas najwyższy mu to w końcu uzmysłowić, co?- przeczesał swoje włosy, po czym zniknął w tłumie turystów na bazarze.
-Nie chcę go ranić, Lear.
-Ech...- przeciskał się przez tłumy. Kilka osób na niego nawrzeszczało ale nie zrozumiał ich. Jeszcze kilka metrów i będzie luźniej między straganami.- I tak go zranisz. -kontynuował do Liv przez telefon.- Niezależnie od tego co mu powiesz.- rozejrzał się wokół siebie.- Musicie tu przyjść potem, nie uwierzysz co tu mają.- podszedł bliżej do jednego ze stoisk, jednak z powodu rozmowy nie mógł zrozumieć nazw i opisów sprzedawanych tam produktów. -Zresztą ja chyba też nie, hehe...
Mruknęła coś niezrozumiałego.
-Poza tym Liv, nie gniewaj się, ale chyba wszyscy myśleli, że ty też coś do niego czujesz.
Zaczęła się mu tłumaczyć jednak nie słuchał jej, zapatrzony w egzotyczną tancerkę na środku niewielkiego okrągłego placu. Obok niej z lewej i prawej strony siedzieli uliczni grajkowie dając wyjątkowy orientalny pokaz. Jeden z nich, grający na czymś podobnym do smukłego bębna, miał srebrną opaskę na oku. Drugi był łysy i miał dziwną bliznę na twarzy jednak nie długo skupił na nich uwagę, skupiając się na młodej dziewczynie.
Wyglądała na jego rówieśniczkę, miała gęste czarne włosy, przykryte częściowo ciemnofioletową chustą. Lewe skrzydło nosa przebijał metalowy łańcuszek kończący się na uchu. Ubrana była w przepiękny haftowany czarno-fioletowy strój na na kostkach i nadgarstkach brzęczały dzwonki. Co ciekawe także i wokół niej unosiły się przezroczyste obręcze, takie jak widzieli w dystrykcie 3., jednak te miały wyjątkowo ozdobne kształty i obracały się z rytmem granej muzyki. Wokół całej trójki zebrało się dużo ludzi. Gdy dziewczyna zwróciła swój wzrok na Leara zatrzymała się, obracając się dookoła i kręcąc zjawisko swoim ciałem. Zaczęła się do niego zbliżać tanecznym krokiem lecz drogę zagrodzili mu inni widzowie. Nie minęła chwila gdy stracił ją z pola widzenia. Nie mogąc przepchnąć się przez tłum ominął ich wracając do poszukiwań Evely z Pattern. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że Liv od dawna rozłączyła się z nim. Nawet nie zauważył gdy ktoś w tłumie ukradł jego translator.
* * *
W tym samym czasie, kilkanaście metrów nad nim, bazar zwiedzały ochoczo Pattern i Evely, która czuła się coraz gorzej. Gdy zaczęła kaszleć jeden ze sprzedawców zaoferował jej darmową maseczkę chirurgiczną. Nie była chętna do jej przyjęcia ale gdy zobaczyła zmieniające się ruchome miny na jej zewnętrznej stronie przyjęła prezent od razu ją zakładając. Kupiła jeszcze figurkę kota, który reagował na przybliżanie się do niego zmianą pozy, po czym ruszyła dalej z Pattern oglądać wszystko co się tylko dało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz