środa, 13 lutego 2019

Rozdział VI ~
"Jeśli zaakceptujesz ruinę życia, którego upadek oglądałeś"

Turystyczny skład okazał się być pamiątką dawnych pociągów Panem. Liv nawet nie zauważyła gdy w Sieci przepłaciła sporo pieniędzy na ich wagon, który posiadał trzy sypialnie, łazienkę a także niewielki salon. Gdy początkowo do niego weszli, zebrało jej się wiele złych wspomnień. Nie zauważyła nawet, że Evely i Pattern z podziwem oglądały pomieszczenie i z wielką ekscytacją zaglądały w każdą szufladę i szafki. Nie usłyszała nawet ich okrzyków radości, gdy okazało się, że mają niewielką lodówkę z prowiantem na podróż. Zamiast tego stała w miejscu z bólem wspominając długie docinki Sama, gdy 8 lat temu zostali trybutami, a także i rok następny w którym to jej siostra i brat Paula jechali na Igrzyska. Dopiero popchnięcie przez Leara w przejściu wybudziło ją z traumy.
-Przesuń się.- powiedział cicho, przepychając się.
Wyciągnęła ręka by powiedzieć mu, jak ma dość zachowania. Jednak milczała. Zacisnęła zła pięść. Nigdy nie będzie umiała się bronić. Od tego zawsze była Anita.

Gdy po raz trzeci sprawdziła ich przedział poddała się, karcąc się za pospieszoną rozrzutność. Zaoszczędziła na ten wyjazd trochę pieniądzy jednak nie sądziła, że najwięcej zapłaci na sam przejazd. Dlatego gdy wszyscy podziwiali ich nowe ruchome lokum i ekscytowali się programem podróży (obejmującym kilka restauracji i specjalny wagon z całkowitymi oszklonymi ścianami) Liv usiadła przy stoliku i zaczęła liczyć pieniądze.

-Liv!- wystraszyła ją nagle Pattern kładąca ręce na stół.
-Och, Pats, cześć...- westchnęła brunetka z bólem patrząc na górkę pieniędzy.
-Coś nie tak...?- zmartwiła się Pattern. Liv tylko westchnęła, machając nieudolnie ręką. Przeliczy je ponownie.- No dobrze. - zaśmiała się siostra Paula. Od początku wyjazdu była w doskonałym humorze, razem z Evely. Cieszyło to niezmiernie Liv, nawet jeśli musiała znosić ignorowanie własnej osoby przez jej braci. - Chciałam spytać tylko czy możesz spać sama? W każdym pokoju są dwa łóżka a ja chciałam z Evely być...
Liv spojrzała na nią z przekorą:
-Myślisz, że mogę jej zabronić czegoś takiego?- zdziwiła się. Pattern roześmiała się. Była mentorka dodała, że starczy jej Evely z domu, więc Pattern śmiało może zająć z nią jeden pokój. Dziewczyna bardzo się ucieszyła i od razu pobiegła do Evely a potem zniknęły w korytarzu, szukając swojego pokoju. Miała bardzo dobre stosunki z Pattern, ale zacieśniły się one dopiero do Czwartym Ćwierćwieczu, gdy odeszła Anita. Czasem miała wyrzuty, że zastąpiły Anitę Pattern, i tylko wykorzystują Pattern by zastąpić pustkę po pierworodnej.

Gdy odprowadziła je wzrokiem zauważyła, że została po raz pierwszy sam na sam z braćmi. Paul zajadał jakieś przekąski z lodówki a Lear przeglądał program wycieczki pod oknem. Liv przeliczyła w końcu pieniądze, po czym schowała je i chrząknęła jednoznacznie w stronę chłopców. Zignorowali ją, choć nie zdziwiło jej to. Nawet tak bardzo nie bolało, ponieważ zaczęła się już przyzwyczajać do tego dziwnego kłucia w sercu. Ponadto wciąż pocieszała ją myśl, że nie zostali zmuszeni do tego wyjazdu i że Pattern nie mogła być ich jedyną wymówką.

Obserwowała ich jeszcze krótką chwilę a następnie zabrała swoją torbę i udała się w poszukiwaniu swojego pokoju. Gdy tylko zniknęła z salonu Sam zamknął lodówkę i dosiadł się do brata. Obrócił się jeszcze kilka razy upewniając się, że dalej są sami w pomieszczeniu. Lear się wyraźnie spiął, domyślając się, że jego starszy brat znowu chce obgadywać pomysłodawczynię tej wycieczki, co coraz mnie mu się podobało. Owszem, dalej był na nią zły ale po tych kilku tygodniach zaczął się zastanawiać za co dokładnie postanowił ją szykanować z bratem. Durzył się w niej kilka lat, głównie dzięki opowieściom Anity o niej, bowiem często się spotykali w pracy i rozmawiali o swoich rodzinach. Zdarzało się, że i sama Liv odwiedzała ją w pracy a Lear podpatrywał jak czule się witały i żegnały za każdym razem, zazdroszcząc im takich stosunków i nastawienia. Ponadto wiele lat był powiernikiem wszystkich sekretów i myśli Anity, które znało jeszcze niewiele osób z jej pracy. Często opowiadała mu jak zazdrości pogody ducha Liv, która, nieświadoma zła obecnego w ludziach, zawierzała w nich swoje nadzieje i wiarę, czerpiąc siłę do życia z ich radości, podczas gdy ona sama musiała podejmować najpodlejsze decyzje z doktorem Theonem i innymi lekarzami. Przy tych rozmowach Lear rzadko się odzywał, stając się jednak wiernym słuchaczem, co odpowiadało jej. Ożywiał się jedynie przy wzmiankach o siostrze Sama, którą uznał przede wszystkim za niezwykły kontrast wobec swojej starszej siostry a także i jego. 

A oprócz tego charakter Liv przypominał mu osobowość jego brata- Paula, nierozgarniętego i ambitnego młodziaka, pogrywającego ze wszystkim i każdym przy byle jakiej okazji. Rwącego się do pomocy ale i zabawy, choć w najważniejszej chwili stchórzył i to właśnie Lear, młodszy o prawie dwa lata, uchronił ich i Pattern przed okrutnym losem. Być może to właśnie przez to wzrosło jego mniemanie o sobie. Dlatego, poprzez zawsze widoczną zazdrość Paula, uważał siebie za niejako bohatera. I właśnie dlatego zabolało go to, gdy dowiedział się w końcu, że także i jego brat czuł coś do Liv. Paul, który był zbyt słaby by obronić ich  przed rodzicami. Brat, który jeszcze długo umartwiał się nad sobą i żałował swojego tchórzostwa. Ten, który potem sam ją tępił przez sześć lat, po tym gdy przyczyniła się do śmierci ich rodziców w szpitalu. Po którym nigdy więcej nie było widać, że czuje wobec niej chociażby krztynę sympatii, który dręczył ją od początku Igrzysk. I który jej wyznał w końcu miłość na arenie, a kilka tygodni temu oświadczył się jej.

I chociaż minęło już siedem lat odkąd zaatakowała go będąc u kresu swojej wersji, wciąż żałował że przerwano im tamtą "rozmowę". Nadal wierzył, że byłby w stanie wszystko jej wytłumaczyć a kolejny reset wcale nie był tak potrzebny. A zwłaszcza usuwanie większości wspomnień z wakacji (co do tego miał dziwne przeczucie, że było to dokonane wskutek interwencji Paula). Z jego rozmyślań wyrwało go szybko zaskakujące pytanie brata:
-Czy to źle, że nadal ją kocham?

Lear spojrzał na niego ze spiętym czołem. Źle jest kochać tą samą osobę, jednak przez te kilka lat zdążył o niej zapomnieć, traktując Liv jako swoje pierwsze zauroczenie. Oprócz tego była widocznie bardziej zżyta z jego bratem co akceptował, widząc jak mimo wszystko, pasują do siebie obydwoje. Dlatego jego złość na nią po odrzuceniu oświadczyn Paula, była naturalna, bowiem było to także i dla niego wielkim zaskoczeniem, że nie chce się z nim związać.
-A więc jednak...- westchnął Paul, przygnębiając się. Opuścił wzrok na podłogę.
-Nie sądzisz, że trochę przesadzasz?- spytał nagle Lear.
-Co masz na myśli?
-No wiesz... że jesteś do niej po prostu przywiązany a nie zakochany?- zaskoczył go tym. Paul wiedział, że podobała się mu kiedyś, jednak wiedział też, że jego brat nie mówi tego ze złośliwości. Mimo to, poczuł dziwne ukłucie w sercu.

-Dlaczego tak uważasz?- zadał to pytanie bardzo powoli, ponieważ już w trakcie mówienia go zaczął domyślać się odpowiedzi.
-Kochasz ją i kochałeś cały czas, nienawidząc jej przez te lata i dokuczając jej. Nikt o tym nie wiedział. Gdy jednak powiedziałeś jej co czujesz, zaprzestałeś tego. Byłeś dla niej oparciem, wspierałeś ją i chroniłeś na arenie...- tu urwał, czując zazdrość w sercu. Nie dlatego, że był wtedy z Liv, lecz dlatego że stał się dla niej bohaterem. Bohaterem, którego zabrakło gdy ich ojciec zaczął szaleć w domu z siekierą. Którego wystraszyli się tak bardzo, że uciekli wtedy do lasu. -A teraz znowu jesteś na nią zły i ignorujesz ją jak dawniej. Nie wspominając już o tym co ta idiotka z Kapitolu o niej mówiła...

-Nie stchórzyłem dziś.- powiedział sucho Paul, choć sam nie był siebie pewny.
-A ja uważam, że tak. Ale tym razem chodziło o twoją opinię niż zdrowie...
Paul obdarował go wściekłym spojrzeniem. Lear nigdy mu tego nie wypomniał ani nikomu nie opowiedział. Nie było to jednak potrzebne, ponieważ jego brat wystarczająco długo sam się nad sobą pastwił, przelewając w końcu nienawiść na siebie także i na Liv. Dlatego ten niewielki przytyk zdenerwował go nad wyraz. Wstał błyskawicznie od Leara i ruszył do wyjścia.
-Paul, przestań.- zawołał jego brat.- Jesteśmy już dorośli. Przepraszam, że to wypomniałem.

Sam zatrzymał się niepewnie. Stał odwrócony do niego plecami, nie wiedząc co powiedzieć. Wtedy ruszył pociąg. Oparł się o blat kuchenny przy lodówce jedną ręką a drugą zasłonił sobie twarz. Lear tylko podszedł do niego i poklepał go powoli po plecach. Jakkolwiek nie byłoby to moralne czy lojalne, nie mógł wypomnieć swojemu bratu, że prędzej zaryzykuje swoje zdrowie i życie dla dziewczyny, którą raz nienawidzi a raz kocha, niż dla swojego rodzeństwa. Sam w tym czasie łkał pod nosem przeprosiny, najszczersze i najszczodrzejsze jakie kiedykolwiek wylał w stronę rodzeństwa. I właśnie w tamtej chwili zjawiła się tam Pattern, posłana przez Evely z misją załatwienia czegoś do picia, a gdy zobaczyła ich niemal od razu domyśliła się o co chodzi. Nie czekajac na reakcję Leara, podbiegła do Sama i przytuliła go od tyłu najmocniej jak mogła. W końcu przeprosił, nie ważne jak długo mu to zajęło. Trzymał to w sobie wiele lat i nigdy się z tym nie chciał z nikim dzielić, umartwiając się za swoje tchórzostwo za każdą libację i szaleństwa rodziców a także decyzję małej Liv, która zabiła ich, uprzedzając tym jego. Powtórzył jeszcze kilka razy jak strasznie ich kocha i przeprasza a Pattern ujęła jego twarz w dłonie i otarła łzy z policzka. Uśmiechnęła się pogodnie do niego a w jej ślady poszedł i Lear. Lear z blizną w poprzek twarzy i niecałym lewym uchem schowanym za włosami. I Pattern, której dobry humor nigdy nie opuszczał.
-Nie przejmuj się tym już, Paul.- powiedziała dość cicho ale wyraźnie.- Może i czas nie uleczy moich ran czy Leara- spojrzała bratu prosto w oczy, z wielką miłością i wyrozumiałością- ale może uleczyć twoje rany.- wskazała na jego klatkę piersiową- A poza tym, z jedną nogą i tak szybciej mi się biega.- zaśmiała się radośnie, a Paul przytulił ją jeszcze mocniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz