Gdy Pattern wróciła do Evely była wciąż lekko roztrzęsiona. Rzuciła jej na łóżko karton soku pomarańczowego i usiadła na przeciw niej udając, że nic się nie stało. Evely tylko się uśmiechnęła, dając jej do zrozumienia, że nie musi jej nic mówić na siłę. Siostra Liv była bardzo wyrozumiałą osobą a nauczyła się tego żyjąc razem z Liv, która często milczała gdy miała kłopoty, pogrążając się tylko w natłoku myśli. W takich chwilach Evely żyła z nią w milczeniu dając jej tyle czasu ile potrzebowała. W każdej chwili jednak była zawsze gotowa do rozmowy, dzięki czemu była wyjątkową opoką dla bliskich osób.
* * *
Następnego dnia gdy Liv udała się do salonu nikogo już nie było a na stole zostawiono karteczkę z informacją, że wszyscy udali się do wagonu restauracyjnego na śniadanie. Przyznała, że to nie taki głupi pomysł, skoro i tak wszystko było w cenie biletu, jednak zasmuciło ją to jak bardzo chłopaki postanowili ją unikać. Nie wiedziała jednak, że ktoś jednak został.
Przysiadła na kanapie rozglądając się po pomieszczeniu. Nie byli wyjechali jeszcze poza kontynent dlatego za oknem przemykały tylko rysy podziemnych tuneli. Było to niezwykłe rozwiązanie, które normalnie nie miałoby miejsca przy każdym innym dystrykcie, jednak dystrykt 3. mógł sobie pozwolić na tak oryginalne rozwiązanie w postaci bezpośredniego połączenia z Lebrycją, pierwszym krajem nowej Europy, jednego z członków Unii Wyzwolonych Krajów. A będzie to tylko pierwszy przystanek w ich podróży, choć przedostatni. Informacje jakie zdołała zdobyć dotyczące jej siostry mówiły o kraju leżącym w sąsiedztwie byłej Hiszpanii i Francji. Była dobrze przygotowana na ten wyjazd. Doskonale wiedziała czego i kiedy szukać. Odnajdzie ją.
* * *
Gapienie się w ściany zajęło jej prawie godzinę dlatego dopiero odgłosy stawianych naczyń i szklanek wybudziły ją z tego. Odwróciła się za siebie i zobaczyła krzątającego się Paula przy lodówce. Gdy to zrobiła chłopak to zauważył i znieruchomiał, patrząc jej prosto w oczy. Tym razem odważyła się odezwać.
-Paul...- otworzyła buzię, na chwilę zatrzymując się tak. Zmarszczyła zamyślona brwi. Paul stęknął zmieszany, jednak milczał. Bardzo zależało mu by w końcu coś powiedziała. Wtedy jak na złość wrócili pozostali ze śniadania. Nim Lear zdążył zastanowić się nad sytuacją Pattern i Evely ruszyły w kierunku stołu zapraszając Liv na to, co zdołały przemycić ze śniadania. Gdy jadła opowiedziały jej o reszcie wagonów a także spotkanych w drodze gościach, z których większość wydawała im się być denerwującymi turystami. W tym czasie Lear usilnie czegoś szukał w ścianach, wyjaśniając na pytania brata, że szuka telewizora, który podobno każdy przedział posiadał. Kwadrans później cała piątka szukała jakiegoś znośnego programu do oglądania. Kłótnia o pilota nietrwała długo, ale w trakcie niej ktoś zdążył przypadkowo włączyć wiadomości w których pojawił się ich ojciec. Nikt tego nie zauważył, póki Evely nie powiedziała na głos "O, ojciec" a wszyscy patrzyli jak prezydent Panem podpisuje kolejne kontrakty polityczne z innymi krajami. Tym razem była to jakaś konwencja z Alm, powstałym na większości terenów Ameryki Południowej. Gdy tak przyglądali się mapie świata w odbiorniku zauważyli, że współczesna mapa polityczna zdecydowanie była bardziej scentralizowana a liczba państw zdecydowanie zmalała. Nie wiedzieli dlaczego tak było i jakie miało to konsekwencje ale jednym z twardych postanowień tego wyjazdu była obietnica przywiezienia każdej możliwej pamiątki zza granicy a wśród nich miały być różnorakie książki, w tym te dokumentalne i historyczne, toteż niedługo to miało pozostać tajemnicą.
Evely bąknęła jeszcze, że powinny w sumie powiedzieć mu o tym wyjeździe, w odpowiedzi na co Liv milczała, wstała od kanapy i oparła się o jakieś drzwiczki na ścianie, które wskutek siły nacisku odsunęły się odkrywając niewielką biblioteczkę. Liv mruknęła coś w stylu "O bez jaj" a Lear i Pattern podeszli do niej zaciekawieni nowym odkryciem. Jeszcze do wieczora Pattern z Evely przeglądały znalezione książki w swoim pokoju, co jakiś czas wybuchając spazmatycznym śmiechem.
* * *
Liv poszła spać słysząc jeszcze chichoty sióstr, jednak gdy rano po wybudzeniu także je usłyszała nie wytrzymała i z impetem poszła do nich w piżamie. Otworzyła drzwi nie bacząc by zapukać, gotowa na swoją tyradę. Nim jednak zdążyła cokolwiek zrobić Evely machnęła na nią ręką by weszła do środka. Siedziała razem z Pattern na łóżku a wokół nich leżały porozkładane książki.
-Livciu, choć posłuchaj tego!- zachichotała jej młodsza siostra.
-Co? Niby czemu... Evely hałasujecie całą noc...- niezrozumiała podchodząc do nich.
-Słuchaj, nie gadaj, to będzie dobre!- mrugnęła do niej siostra.
-Ehem, eh.- zaczęła Pattern, stojąc ze śmieszną pozą na łóżku.-
Na czyraki i robaki,
chust tysiące i opasek.
Jak krosty i nieprosty
nos Twój i tuziny masek.
- tu zrobiła dramatyczną pauzę czekając na reakcje swoich słuchaczek. Evely była wniebowzięta, trzymając przy sobie rozentuzjazmowana ściśnięte dłonie przy klatce piersiowej z kolei Liv miała twarz wykrzywioną w grymasie, co było zamierzonym efektem przez obie siostry. Po obdarzeniu jej szalonym uśmiechem na który Liv tylko nieznacznie pokręciła głową, prosząc by niekontynuowała Pattern jeszcze przez kilka minut czytała osobliwy utwór opisujący coraz bardziej szczegółowo karykaturalny opis jakiejś postaci, kończąc to bardzo niezwykłą puentą-
Tobie nic już nie pomoże,
moja luba, żal się Boże.
Evely z trudem powstrzymała śmiech, trzymając dłonie na ustach. Pattern usiadła i ze spokojem wpatrywała się w Liv, która milczała. Ta cisza trwała kilka chwil.
-Już?!- jakby z opóźnioną reakcją odezwała się zirytowana zakończeniem Liv.- Co to niby miało być?!
-No własnie!- zaśmiały się obie dziewczyny.- "Rabrabra Ylnois- utwory zebrane"- przeczytała Evely z okładki.
-Czytamy to od wczoraj. Są lepsze słuchaj...
-O nie....
I tak do południa czytały i śmiały się, przekonując do tego i Liv, która zmiękczyła się po wysłuchaniu trenu kierowanemu ku zniszczonemu jedwabnemu pokrowcowi od poduszki, ornamentowanego idealnie złotą nicią, haftowanego motywami roślinnymi, przypominającymi autorowi mityczne arrasy i coś tam coś dalej. Obgadując płytkość większości tomów poezji ze znalezionej biblioteczki nie omieszkały nie wspomnąć zachowania Kapitolki z dystryktu 3. a także innych sponsorów, których kiedyś spotkała Liv. Udało im się nawet obrzucić żartami Ranniel Thompson, która z tego co słyszały, ostatnio miała problem ze zbyt wieloma wizami zagranicznymi i nie wiedziała gdzie udać się na wakacje.
* * *
Żarty trzymały się ich jeszcze długo, dlatego gdy przyszły w porze obiadowej do salonu Paul i Lear patrzyli na wszystkie trzy ciekawskim wzrokiem. Jednak milczały, zapewniając, że to tylko "babskie sprawy, których i tak by nie zrozumieli". Po części miały pewnie rację, chłopcy niewiele zapewne mieli do czynienia z poezją, jednak pewności żadna z nich nie miała. Musiały jednak przyznać przed sobą, że miło było mieć jakieś tajemnice przed nimi.
* * *
Mniej więcej przy takich zajęciach minęła im kilkudniowa podróż. Liv trzymała się sama lub z dziewczynami a każdy udawał, że nic się nie dzieje. Czasem oglądała telewizję w salonie ale z powodu paktu milczenia braci ciężko było dogadać się w trójkę co chcą oglądać. Momentami nawet przyzwyczaiła się do tego, samej zaczynając po prostu ich ignorować. Czuła się w ich obecności jak przy awoksach, których mimo obecności w pomieszczeniach zawsze pomijała. Czasem zdarzało im się na siebie wpadać w efekcie czego cała trójka wytworzyła niemy mechanizm unikania siebie nawzajem bez jakiegokolwiek słowa. I choć nie zwracały im na to uwagi, między sobą Evely i Pattern często to obgadywały, czując się jako jedyne w stanie ich wszystkich pogodzić. Niestety przejazd wodną koleją był zdecydowanie za krótki by wymyślić dobry plan na to.
Drugiego dnia wyjazdu, prawie przegapili główną atrakcję, czyli przejazd przez najpiękniejsze rafy oceanu a także osobliwe migoczące podwodne bilbordy reklamowe. Jeszcze kilka razy zapraszano wszystkich do oszklonego wagonu ale nic nie równało się pierwszej, najpiękniejszej scenerii, o której wszyscy z wagonu Liv niemal zapomnieli. Na ich szczęście pozwolono wszystkim korzystać z urządzeń elektrycznych dlatego imponujący widok przepływającej ławicy nowofunlandzkiej a także innych morskich zwierząt przysłoniły Liv bardzo szybko Evely z Pattern nagrywające cały widok na swoje neo-phony.
Gdy tak nagrywały wszystko lub robiły zdjęcia odsunęła się od nich automatycznie chwytając za swój, dużo skromniejszy model klasycznego telefonu. Zobaczyła na nim kilka nowych wiadomości, w tym od Pharadaia. Jeszcze bardziej odsunęła się w tył zebranego tłumu turystów i obejrzała na słuchawkach nagranie od byłego stylisty.
Lear za namową Pattern zapozował do kilku zdjęć z Evely, na co dziewczyna strasznie się speszył a nawet zarumieniła. Paul zaśmiał się na ten widok i rozejrzał się dookoła szukając Liv. Nie wiedział do końca czemu, ale gdy nie znalazł jej w tłumie powiedział do reszty, że idzie jej poszukać, po czym zaczął przepychać się przez tłumy głównie rodziców z dziećmi.
Jeszcze w trakcie takiej drogi zdążył zatrzymać się. Złapał się z zamyśleniem za czoło. Nim jednak wymyślił jakiś powód swojego zachowania spostrzegł Liv na samym końcu składu. Siedziała skulona przy szklanej ścianie a twarz schowała w dłoniach. Płakała.
Gdy zauważyła Paula udała, że nic się nie stało a on udał, że nic nie widział. Widział, że schowała szybko swój telefon do kieszeni, jednak wcale nie zamierzał jej pytać co się dzieje. Stał krótką chwilę w miejscu patrząc to na nią to na podłogę aż w końcu zdecydował się usiąść obok niej. I siedzieli tak milcząc, a dookoła wszyscy ekscytowali się widokami, hałasując i piszcząc z wrażenia. W pewnym momencie Liv odwróciła się ku ścianie i otarła oczy rękawem. Nie zdążyła otrzeć łez przed jego pojawieniem. Paul udał, że i tego nie widzi, jednak gdy opuściła rękę na swoje kolano na jedną chwilę ujął ją, jakby w geście pocieszenia. Gdy spróbowała ją zabrać, ścisnął ją trochę mocniej gładząc ją przy okazji kciukiem. Pocieszał ją, choć nawet nie wiedział co się stało. Choć nawet nie spytał jej. Nie trwało to jednak długo. Nim zdążyła to jakoś skomentować zabrał dłoń i siedzieli tak razem póki Pattern z Evely odpuściły już nagrywanie i pozwoliły odprowadzić się na obiad Learowi.
Drugiego dnia wyjazdu, prawie przegapili główną atrakcję, czyli przejazd przez najpiękniejsze rafy oceanu a także osobliwe migoczące podwodne bilbordy reklamowe. Jeszcze kilka razy zapraszano wszystkich do oszklonego wagonu ale nic nie równało się pierwszej, najpiękniejszej scenerii, o której wszyscy z wagonu Liv niemal zapomnieli. Na ich szczęście pozwolono wszystkim korzystać z urządzeń elektrycznych dlatego imponujący widok przepływającej ławicy nowofunlandzkiej a także innych morskich zwierząt przysłoniły Liv bardzo szybko Evely z Pattern nagrywające cały widok na swoje neo-phony.
Gdy tak nagrywały wszystko lub robiły zdjęcia odsunęła się od nich automatycznie chwytając za swój, dużo skromniejszy model klasycznego telefonu. Zobaczyła na nim kilka nowych wiadomości, w tym od Pharadaia. Jeszcze bardziej odsunęła się w tył zebranego tłumu turystów i obejrzała na słuchawkach nagranie od byłego stylisty.
Lear za namową Pattern zapozował do kilku zdjęć z Evely, na co dziewczyna strasznie się speszył a nawet zarumieniła. Paul zaśmiał się na ten widok i rozejrzał się dookoła szukając Liv. Nie wiedział do końca czemu, ale gdy nie znalazł jej w tłumie powiedział do reszty, że idzie jej poszukać, po czym zaczął przepychać się przez tłumy głównie rodziców z dziećmi.
Jeszcze w trakcie takiej drogi zdążył zatrzymać się. Złapał się z zamyśleniem za czoło. Nim jednak wymyślił jakiś powód swojego zachowania spostrzegł Liv na samym końcu składu. Siedziała skulona przy szklanej ścianie a twarz schowała w dłoniach. Płakała.
Gdy zauważyła Paula udała, że nic się nie stało a on udał, że nic nie widział. Widział, że schowała szybko swój telefon do kieszeni, jednak wcale nie zamierzał jej pytać co się dzieje. Stał krótką chwilę w miejscu patrząc to na nią to na podłogę aż w końcu zdecydował się usiąść obok niej. I siedzieli tak milcząc, a dookoła wszyscy ekscytowali się widokami, hałasując i piszcząc z wrażenia. W pewnym momencie Liv odwróciła się ku ścianie i otarła oczy rękawem. Nie zdążyła otrzeć łez przed jego pojawieniem. Paul udał, że i tego nie widzi, jednak gdy opuściła rękę na swoje kolano na jedną chwilę ujął ją, jakby w geście pocieszenia. Gdy spróbowała ją zabrać, ścisnął ją trochę mocniej gładząc ją przy okazji kciukiem. Pocieszał ją, choć nawet nie wiedział co się stało. Choć nawet nie spytał jej. Nie trwało to jednak długo. Nim zdążyła to jakoś skomentować zabrał dłoń i siedzieli tak razem póki Pattern z Evely odpuściły już nagrywanie i pozwoliły odprowadzić się na obiad Learowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz