sobota, 19 stycznia 2019

Rozdział II ~
"Jeżeli zdołasz zachować spokój"

Pattern nie od razu przyznała się kto ma ostatecznie z nimi jechać. Ku zmartwieniu Liv, wróciła także późno, usprawiedliwiając to przekonywaniem i nakłanianiem do wyjazdu z nimi.  Zmartwiło to Liv, która naprawdę by wolała by dołączyła do nich tylko Pattern, dlatego wmówiła to sobie i udawała  przez kolejny dzień, że tak właśnie jest.

Następnego dnia, dzień przed wyjazdem, zadzwonił do nich telefon. Evely akurat świeżo po śniadaniu udała się podekscytowana do Pattern, pomagać w pakowaniu (jak powiedziała siostrze) a Livender przeliczała, kolejny raz, pieniądze na wyjazd. Gdy usłyszała dźwięk telefonu wystraszyła się i pomieszała monety ze sobą. Zmieszana i niechętna przysiadła do małego stolika przy ścianie z odbiornikiem. Machnęła ręką od niechcenia uruchamiając rozmowę. Ku jej zdziwieniu nie zobaczyła na przezroczystym ekranie przed sobą ani Faithesa ani Baduina. 
-Pharadai?- wyprostowała się zdziwiona. -Cześć.- zmieszała się i rozejrzała dookoła sprawdzając czy nie ma gdzieś widocznych śladów wyjazdu dziewczyn w tle.
-Liv, właśnie dzwonił do mnie Paul...- Pharadai był podenerwowany. Stał w pokoju nerwowo przeskakując z nogi na nogę. Jego pokój był wyjątkowo schludny.
Na wzmiankę o Paulu Liv poczerwieniała ze wstydu. Czy naprawdę powiedział o odrzuceniu go nawet ich byłemu styliście?
-Pharadai, to nie tak, po prostu zdenerwowałam się...- zaczęła się usprawiedliwiać patrząc mu w oczy. Nie były tak imponujące jak na żywo, jednak wciąż bardzo lubiła się im przyglądać. Stylista zmienił się przez te lata, przybierając gdzieniegdzie na wadze a także zapuszczając krótki zarost. Włosy nosił od jakiegoś czasu dłuższe, zaczesując je do tyłu i upinając je w krótką, luźną kitę z tyłu głowy.
-I dlatego chcesz wyjechać?!- zdziwił się. A więc nie o to mu chodziło.

Zamyśliła się. Skoro Paul mu naskrażył to znaczy, że sam nie chce jechać. Odczuła lekką ulgę.
-Czemu się denerwujesz? Owszem, nie poinformowałam nikogo o tym, bo i kogo mam mieć do informacji?- zdenerwowała się.- Poza tym sam odmówiłeś, gdy byłam u ciebie.- przypomniała mu ich poprzednią rozmowę sprzed miesiąca. -Rozumiem, że jesteś zajęty, to nie szkodzi, damy radę z Evely...
-Liv, przestań, natychmiast.- przerwał jej stanowczo. Patrzyli na siebie przez chwilę. -Nie chcę ci zabraniać niczego.- uśmiechnął się lekko.- Uważam, że powinnyście to zrobić i wybrałaś bardzo dobry moment dla Evely. Symbolika wejścia w dorosłość i szukanie Anity... no wiesz.- wzdrygnął ramionami.- Jednak muszę przyznać, że gdy się ostatnio widzieliśmy nie sądziłem, że tak szybko to zaplanujesz.
Liv chrząknęła.
-Nie martw się, szykuję to od dawna. I jeśli musisz pytać, tak, mam gdzie zacząć.- skrzyżowała ręce na piersi. Nie był zły na nią ani też nie posiadał żadnej urazy wobec niej. I było to bardzo miło w końcu poczuć.

-Chciałbym moc z wami jechać.- wyznał nagle. Liv uniosła zdziwiona brwi. Wcześniej nawet nie było o tym mowy. Był zajęty pracą w szpitalu i planowaniem ślubu. Przeprosił ją za nie i odmówił, ale nie powiedział wtedy, że w ogóle by chciał się pakować w taką wycieczkę. 
-Nie... nie ma sprawy... Naprawdę.- opuściła zmieszana ręce na kolana.- Masz ładny pokój.- rzuciła skrępowana.
Roześmiał się, przeczesując swoje ciemnoniebieskie włosy.
-Chociaż ty doceniasz mój porządek.- ukłonił się teatralnie.-Liv...- zaczął nagle innym tonem.
-Tak?
-Myślisz, że Anita chce być odnaleziona?

Wstała z impetem od stolika. Nie obchodziło ją to. Nie miały od niej żadnych wieści od sześciu lat i miały pełne prawo szukać jej w ten czy inny sposób. A wybrała ten i Evely zgodziła się na taki. Były siostrami, mimo że od dawna łączyła ich już tylko krew. Mimo że Evely znalazła sobie nową.
-Przepraszam, Liv. Nie obrażaj się.- Pharadai speszył się. -Nie miałem nic złego na myśli, po prostu nie chcę by złamała wam obydwóm serce.
Liv spojrzała na jego obraz z góry. Użył ciekawego określenia, bowiem Liv od dawna wiedziała, że go nie posiada.
-Wierzę w nią, Phar. Jeśli jest zagubiona to chcę jej pomóc. Widziałeś jak zachowywała się od początku. Wstyd mi, że wcześniej nic nie zrobiłam. A jeśli będzie gdzieś tam szczęśliwie żyła i nas nie potrzebowała- przyjmiemy to z Evely.- poczuła wzbierające się łzy. Mimo wszystko to bolało i potrafiła to czuć.
-Livender...
-Nie jedziemy do niej z żalem ale z miłością, Pharadai. Jesteśmy jej siostrami i zawsze tak będzie.- uśmiechnęła się i otarła pojedyncze łzy z policzka.- Chcemy tylko informacji, wrócimy przed waszym ślubem, nie martw się.
-To akurat najmniejszy problem, dzięki.- pokręcił głową.- Chcesz bym powiedział o tym Phoebe?
Nie spodobał się jej ten pomysł. Siostra Pharadaia była wyjątkową plotkarką a przed kilku laty zaprzyjaźniła się z Leather Markelt, guru pism plotkarskich w całym Panem. Pokręciła głową, ukrywając lekki uśmiech na myśl o tym jak wszystkie magazyny w Kapitolu rozpisują się o jej wycieczce z Evely. Przez te lata zdążyła nabrać do nich dystansu. -W porządku. Pewnie masz rację o tym co myślisz.- zażartował. Liv zaśmiała się. Nie było to trudne do odgadnięcia.

Tęskniła za nim, zwłaszcza odkąd nie rozmawiała z nikim prócz Evely. W pracy także ucichła, często zapominając nawet przywitać odwiedzających. Miała jednak dzięki temu więcej czasu na planowanie wyjazdu. To właśnie wtedy pojechała do Pharadaia chcąc spytać go o dołączenie do nich. Wtedy też dowiedziała się dopiero, że się zaręczył. Zabolało ją to, zwłaszcza, że kilka dni wcześniej sama odrzuciła oświadczyny Paula. Teraz jednak była to przeszłość i chciałaby by znów było jak dawniej i wyruszył z nią i Evely w podróż.
-Będziecie pierwszy raz jechać podwodną koleją?- przerwał jej rozmyślania.
-Tak, trochę się denerwujemy. 
-Spodoba wam się, to coś niesamowitego...
-Pharadai, mówiłeś, że Sam do ciebie dzwonił.
Nie od razu odpowiedział, poważniejąc na twarzy.
-Często... często dzwonimy... do siebie...- wyznał cicho. Poczuła ukłucie zazdrości, pierwsze od wielu lat, odkąd nie było Anity w pobliżu.
-A więc i O TYM wiesz.- zauważyła.
Milczał, opuszczając wzrok. A więc wiedział.

-Pewnie domyśliłeś się już, czemu tak szybko pojechałam ciebie odwiedzić?- kontynuowała hardym tonem.
-Liv, przestań...
Zagryzła wargi ze zdenerwowania. Z tak niewieloma osobami miała kontakt a mimo to wszyscy o niej plotkowali. Powiedziałaby mu o tym kiedyś. I czemu Paul do niego dzwonił? Co to znaczy często? Przecież nie kazała mu izolować się od ich starych znajomych, czemu wybrał akurat tego, który jej był bliski? Zacisnęła zdenerwowana dłonie. Mimo to spojrzała na niego ze spokojem. Przez te lata nauczyła się, a może i zaprzestała, ponosić się emocjom. Choć niedawno zrobiła dla temu całkiem huczny wyjątek.

Pożegnali się w zgodzie i życzliwości, bowiem Liv od dawna unikała jakiegokolwiek żalu i chowania urazy. Oprócz Paula, który nadal ją kochał i którego kochać nie potrafiła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz